Są projekty na które mam dużo czasu, można je delektować, wymyślać,
przemyśleć... do skutku. Nie w tym wypadku.
Na początku grudnia zadzwoniła do mnie Pani z prośbą o pomoc
w zaprojektowaniu dodatkowej sali w istniejącej już restauracji. Harmonogram
robót napięty... święta tuż tuż... oj chyba nie dam rady. No chyba że Pani
poczeka do stycznia... ale najpierw to ja muszę zobaczyć.
Spotkałyśmy się. Ona
Beata (imienniczka), więc już mi się spodobało. Opowiada... opowiada... też mi
się spodobało. Mówię jednak, żeby mi dała kilka dni na przemyślenia, bo krucho jednak
z tymi terminami. No to myślałam.
Ja to mam dwa rozsądki "rozsądek" i
"zdrowy rozsądek". Pierwszy mówił - pomóż, to fajna babka jest... A
drugi?! Hmm... pewnie podpowiedziałby "Miałaś tak nie zapiep...", tylko że szlag go wie gdzie on jest?!