niedziela, 3 kwietnia 2016

Nie tylko projektami wnętrz żyję, czasem daję odpocząć głowie :)

Mam twórcze ADHD - zdiagnozowałam się. W TV reklamują specyfik na syndrom niespokojnych nóg... a co z rękami ja się pytam?!! Na to mam swoje własne lekarstwo - muszę coś robić!!! Niekoniecznie jedno i to samo. Kiedyś martwiła mnie ta niestałość uczuć, teraz już nie! Zapewne niejedna artystyczna dusza tak ma.

A tak na poważnie, te moje  "kilka srok..." - to antidotum  na dopadające czasem wyczerpanie zawodowe. Projektowanie wnętrz to niezwykle absorbująca praca, bardzo wszechstronna, a że mam w zwyczaju bardzo się angażować, często czuję się tak zmęczona, że muszę dać odpocząć głowie.
Powiankuję trochę i zaraz przykładnie siadam do projektowania... analizuję, planuję, wprowadzam pilnie punkciki oznaczające gniazdka, punkty świetlne, hydraulikę...  jak mi się zwoje przegrzeją, to zaraz siadam do maszyny...  albo do ogródka w ziemi pogrzebać...  albo pomaluję trochę...  dziergnę czasem jakąś koronkę... pierniki polukruję...  Nuda mi nie grozi, rutyna też. Ot taki sposób na życiową radość.  


Mój romans z wiankami trwa dłuugo. Zaczęły powstawać gdy dzieci były małe, wymagały mojej obecności w domu, a artystyczna dusza szukała spełnienia:)  Powstawały więc wianki różniste. Mam jeszcze te "najpierwsze". Skromne i proste, uwite z tego co dostępne w ogrodzie. Uśmiecham się na ich widok, bo były początkiem mojej wiankowej przygody.


A potem wymyśliłam sobie wiankowanie dla innych. Mogłabym nawet okreslić cezurę;) - 2009 rok!!! (życie bez wiankowania/życie z wiankowaniem - hihihi...) Najpierw były integralną częścią wnętrzarskich projektów. Zdobiły ściany rustykalnych zajazdów i maleńkich, romantycznych knajpeczek. Potem wianki zaczęły trafiać do sklepów i na jarmarki. Starałam się dopracować każdy szczegół od karteczek firmowych, po opakowania... uszyłam nawet charakterystyczny fartuszek w kropeczki z logo firmy. Budowałam całą filozofię. Ot cała ja:) Zdjęcie poniżej zrobiono w Łomnicy w 2012 roku.



Oczywiście z zawzięciem studiowałam florystyczną prasę, zgłębiałam tajniki mojego rzemiosła. Pewnego razu trafiłam na cudowną, zawiankowaną kobietę Tulkę, która dzieli się pasją tworzenia wianków z innymi. Dużo się od niej nauczyłam. Dzięki niej moje wianki tak wyglądają dzisiaj. 








Od tamtego czasu, który wspominam  z uśmiechem, wiele się zmieniło. Moje wianki można kupić jedynie w sklepiku internetowym  O TU, na ogół na zamówienie. Nie zdołałam pogodzić tylu zawodowych pasji. Nie znoszę bylejakości, a wiem, że robienie wszystkiego naraz odbywałoby się ze szkodą dla którejkolwiek z nich.

Czy zdajecie sobie sprawę, że do zrobienia jednego wianka potrzebuję od 200 do 250 malutkich bukiecików?  Wszystkie robione są z wielkim rozmysłem. Najpierw planuję kolory wianka, potem obmyślam sąsiedztwo poszczególnych roślinek... sprawdzam w międzyczasie czy to dobry pomysł... i tak bukiecik do bukiecika powstaje wianek. Pracochłonne, co?













Wiankowa wiedza przydaje się także do innych pomysłów. Były już kwiatowy boa i wózeczek z suchymi roślinam, wieeelkie wianki zdobiły korony kaflowych pieców, albo rustykalnych mebli:)








Choć niezbyt się wynurzam z tymi moimi wiankami (z braku czasu oczywiście), to cieszę się niezmiernie, kiedy ktoś odnajduje mnie w internecie i składając zamówienie tak radośnie pisze o nich. Wówczas wyciągam mój magiczny warsztat: stare cążki, drucik, klej, pistolet... i bałaganię przez najbliższe dwie godziny... Dzielnie pomagają mi wszyscy domownicy (oczywiście bałaganić:) roznosząc na skarpetkach paprochy z suchych roślin...Tak to jest z tymi moimi wiankami. Miłość trwa:)

Nie zdziwcie się jeśli niedługo przeczytacie jeszcze o innych moich sympatiach. Sympatyzuję sobie bezkarnie z wieloma czynnościami - zresztą z wielką czułością :)

Pozdrawiam i namawiam - żyjcie z pasją!!!


5 komentarzy:

  1. Dziękuję bardzo Beatko za wspaniały wpis, piękne zdjęcia i cudne wianki.. zawsze jak je oglądam to mam takie wow.. Dziękuję Ci bardzo za tyle dobrych słów o mnie.. czuję się zawstydzona.. trochę.. Pozdrawiam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tuleńko jak chwali nauczyciel to wiesz co to znaczy? Jakbym szóstkę dostała - choć w moim przypadku w szkole funkcjonowały tylko piątki :) Bardzo się cieszę, że wychowałam się pod Twoim patronatem :) Wielkie ukłony dla Ciebie i najmocniejsze buziaki!

      Usuń
    2. Beatko, jak dla mnie to " uczeń przerósł mistrza".. radość mnie rozpiera, dziękuję Ci bardzo.. :)

      Usuń
  2. Piękne wianki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...