Są projekty na które mam dużo czasu, można je delektować, wymyślać,
przemyśleć... do skutku. Nie w tym wypadku.
Na początku grudnia zadzwoniła do mnie Pani z prośbą o pomoc
w zaprojektowaniu dodatkowej sali w istniejącej już restauracji. Harmonogram
robót napięty... święta tuż tuż... oj chyba nie dam rady. No chyba że Pani
poczeka do stycznia... ale najpierw to ja muszę zobaczyć.
Spotkałyśmy się. Ona
Beata (imienniczka), więc już mi się spodobało. Opowiada... opowiada... też mi
się spodobało. Mówię jednak, żeby mi dała kilka dni na przemyślenia, bo krucho jednak
z tymi terminami. No to myślałam.
Ja to mam dwa rozsądki "rozsądek" i
"zdrowy rozsądek". Pierwszy mówił - pomóż, to fajna babka jest... A
drugi?! Hmm... pewnie podpowiedziałby "Miałaś tak nie zapiep...", tylko że szlag go wie gdzie on jest?!
Dostałam do zaprojektowania takie ło coś:
Marzenia właścicielki:
- charakter małego dziedzińca,
- fototapeta z zaułkiem kamiennej ulicy ozdobionej kwiatami w donicach, taka trochę śródziemnomorska (wybrałyśmy spośród kilkunastu znalezionych przez Panią Beatkę, moim zdaniem najfajniejszą),
- żywe kwiaty co utrzymają się w półcieniu,
- klimatycznie.
Nastał więc czas szybkich decyzji, jeszcze szybszych zakupów i...
WIELKA ROZPIERDUCHA!!! Nie przesadzam. Naprawdę!
Dobrze, że Beatki świetnie się dogadywały od pierwszego
momentu. Nie przeszkadzało, że projekt
został narysowany czarnym flamastrem na
tle zdjęć zastanego lokalu, bez wstępnych koncepcji, dokładnych planów, wizualizacji...
No jedynie koncepcja oświetlenia została jako tako nakreślona, (żeby elektryk
nie oszalał). Aha jeszcze układ płytek i ceramiki w toalecie. Baardzo profesjonalny jak widać :p
Na szczęście całkiem przyzwoity obraz się z tego wyłania. Jak zwykle mogłam liczyć na pomoc Wojtka z Naftalina (klik), który niejedno już dla mnie zmalował :) np. kwiaty na ścianie w Zielonym Piecu (klik). Pięknie mu wyszły te drzwi i szafeczka.

Znalazłyśmy płytki w rozsądnej cenie, które całkiem dobrze udają bruk. Początkowo koncepcja była taka, żeby pomalować zastane płytki specjalną farbą. Koszt znacznie przewyższył położenie nowej okładziny.
Zdjęcie poniżej zrobiłam jeszcze przed fugowaniem.
A dzisiaj odbyło się istne szaleństwo. Obsadzałyśmy donice. Zielono mi do tej pory :)
Rozstawiłam już co nieco. Jutro finiszujemy. Przyjeżdżają krzesła, stoły. Wiercimy w ścianach, żeby powiesić dekoracje. Śpieszymy się!
Fotorelacja z gotowym wnętrzem też będzie :) No i oczywiście zdradzę gdzie to wszystko się działo.
Pozdrawiam Was! Mocno zabiegana.
No cudnie !!! A już sobie wyobrażam jak będzie pięknie… Beatko TY jesteś mistrzyni.. :)
OdpowiedzUsuńTuleńko dziękuję, wczuwam się mocno w te moje realizacje :)
Usuń